EPITAFIUM
(DLA ERYKI)
-----------------------
Inni
drogi szukają ,choć przed wiekami zrobiona
za
głosem serca ciągnie się nić owa
przez
ciemny labirynt a ty patrz na wynik
i
nie zdejmuj z oczu jej nici co rzuca ona
I
nie szukaj przyczyn ,nie dociekaj onych
żaden
inny plan choćby wielki ,wszelki
i
rozum nie złagodzi ci w tej wędrówce iść do nich
do
serc cichych bram , gdy idziesz jak mocny
Idąc
tą ciemną doliną zła się przelękłem
i
miast drogi szedłem wzdłóż innej ścierzyny zwiedzając
tu
kamień zobaczyłem ,tam las ,drzewo jakieś inne
i
darłem świętości z białością proszków śpiewając
Innych
bogów wychwalając , inne rzeczy wielbiąc
z
swoim zwierciadłem obce jej może piękno dostrzegając
i
z tego też posmutniałem z pustką - swą raną
duszy
już nie czując nic już nie mogłem wielbić
Ani
ją wychwalać wśród modlitw i tych chwil radosnych
żem
szczęśliwy już prawdziwie uwierzył
w
nią pierwszą zaczęłem wierzyć , już nieważne wszystko inne się
stało
Uwierzyłem
,może skłamałem może nie jest mi wierzyć w cokolwiek
przyrzeczone.
I
dla mej ziemi dawnej szyłem kołnierzyk po Azję
Zostawić
wszystko ,zabić kogoś - wrogów grono który by gwałt chciał
zadać
Teraz
pojawiło się wielkie zwątpienie . Teraz już tylko chyba Wielki
Ogrodnik może dać ukojenie .Truciznę zjadłbym chyba każdą
.Wielki mi znów cios zadałaś moje Marzenie.
Ukoić
możesz lecz nie chcesz . Lecz na nic mi chyba pocieszenie. Stań się
znów stolicą ,stań drogą ,stań choćby marzeniem. Lub patrz jak
ginę umarły chyba jednak nim się zabiłem. Zwróć mi me sny
,nadzieję choćby ślepą bym umrzeć mógł z tym złudzeniem. Bez
ciebie wszystko znika ,umiera ,dla ciebie tylko chciałem istnieć ,
razem zamarznąć jeśli masz zostać sama.
Co
tylko z gorszych rzeczy myśląc i kreśląc
to
w sobie powiedziałem traktując ją jak przedmiot
Ten
mój ostatni ,ten jedyny cel największy
gdzie
wszystko już czeka na przygotowanie
zginął
gdzieś , bo nie szedłem tą drogą
Drogowskaz
omijając siłą swą wyczerpaną
patrzyłem
jak cień objął w swą czerń jakbym
obcy
był ,niezdolny ,ślepy jak wtedy gdy nie patrzymy
Nić
czarną więc dla odmiany chwyciłem co z sukni jej wychodziła
z
ochotą wielką jak gdyby znów pocieszony
i
tą drogą choć kawałek przejść choć tym jednym wzruszony
uśmiech
mnie jednak bierze z szyderstwa nad tym wszystkim
gdy
choć jedna łza spłynie w uldze tej jakby zabranej
Więc
czy z ironią wszędzie chodzić będę nawet w jej strony ?
Że
to niby szczęście wielkie a ja tak zbawiony ?
Och
chciałbym móc żądze wszelkie odsunąć ,nie być chory
zawsze
błazen ,zawsze ten kamień mam przy niej wlec na szczyt jej stromy ?
W
śmiechu oto ma radość . W ciszy obdarty z miłości
nędza
jakiej nie znałem do tej pory ,brak jedynego szczęścia
brak
już pogody i statek ten już nigdzie nie popłynie
w
ocean szeroki gdzie wolności jedyna kraina
I
ta której przysiąc miałem przez wieki niewzruszonej zgody
malutki
diament nieoszlifowany co precz został odrzucony
ręcę
jej ładne co tyle miało kamieni daru mego nie przyjęły
Nikomu
już nic nie wręczyć z nikim się nie podzielić ?
Gdy
tylko jej płomyk pozwalał mi się weselić
Pustka
wszelka ,niechęć do istnienia i do kropli tej
z
czary ostatniej , do planów swych ostatnich
Samotność
co gardzi wiecznością i wysp szczęśliwych dziedziną
której
rozum czysty nie pocieszy , co władzę wszelką ma za nic
bo
jej niebędzie za mną , przedemną ani przy mnie .Nigdzie.
2015
Komentarze
Prześlij komentarz